sobota, 7 maja 2011

Buzek, polski bożek pięciuset milionów

Polska mitologia i mitomania narodowa przyjmuje gargantuiczne rozmiary. W walce na gęby, swojej używa po wielekroć prof. Jerzy Buzek. To typowy wojownik partyjny i polski, który wyniesiony na piedestały przez władze central-europy i central-polski mieni się być Wernychorą alboż jeszcze innym ludowym autorytetem. Jerzy Buzek to typowy przykład polskiej opcji nacjonalistów typu c. Kocha Śląsk, ale się Go boi. Być może boi się po prostu utraty wpływów wiodących od centrali? Silesian Adlera to nijak nie obchodzi.

Dlaczego nazywamy Buzka wojownikiem partyjnym? Dlatego, że od kiedy przeszedł w objęcia gościnnej Platformy Obywatelskiej na Śląsku interes swojej partyjki rządzi jego profesorskim umysłem. Przede wszystkim w histeryczny sposób zareagował na słowa Kaczyńskiego o ukrytej kolumnie niemieckiej. Larum podniósł, że wszyscy Ślązacy mają powodu czuć się urażeni. W sensie, że Niemiec jest gorszy i obraźliwa jest przynależność do tego central-narodu. Jakkolwiek, by to nie brzmiało: uwielbienie dla Polaków chwilowo przebywających na zdobytej kolonii śląskiej zabrzmiało jak gorolska trombita na przełęczy św. Bernarda. Z drugiej strony widzimy, jak ów niby-zdeklarowany Polak na Śląsku posługuje się kwestią narodową, pewną ideą dla chwilowych partyjniackich procentów. Od idei narodowej – ważniejszy jest procent poparcia w popiśnej przepychance.

Dalej komentuje Buzek „To jest wypowiedź, która krzywdzi wszystkich Ślązaków”. Logiczny błąd: skoro Ślązak nie jest narodowy, to może być albo polski albo niemiecki. Ciężko stwierdzić, żeby Ślązaków – Niemców obrażał fakt zakamuflowanej przynależności do własnego narodu. Oczywiście Silesian Adler zdaje sobie sprawę, że Ślązacy są Narodem, zatem to bajdurzenie bez sensu, bo ani z nich żaden monolit, ani koreańska defilada. Otóż w narodzie śląskim mamy do czynienia z opinią publiczną...

Pal licho. Buzek mówi: „Nie wszyscy wiedzą, ile kosztowała Śląsk walka o Polskę”. Opcja centr-nacjonalna aż wylewa jadem się z tych słów, a raczej słówek. Wychodzi na to, że cały Śląsk jak jeden mąż walczył z zaborcą w pikelhaubie o przynależność do ziemi dziadów. Piastowskiej Wielkiej Szlacheckiej Polskim Obojga Narodów. I powrócił w toku dziejowej sprawiedliwości do Macierzy po 570 latach, bez pomocy Stalina. Wybierając polską tożsamość i język. Panie Boże, jeśli masz jeszcze wpływ na Chadeków, to uderz jakim gromem, bo tak obskurnych wywodów po prostu nie da się słuchać.

Już na koniec zostawiam buzkowy deser. „Proszę sobie przypomnieć także „Solidarność", na kopalni „Wujek" ginęli Ślązacy za polskość” – tak. To są słowa Buzka. Okazuje się, że na Śląsku do lat 80-tych górnicy giną za polskość w walce z polskimi zomowcami.

To dla mnie dość proste sprawy, moi przodkowie - zawsze i wszyscy - mówili po śląsku, a mówiąc po śląsku, mogli czytać w oryginale Mickiewicza, ale już nie Goethego, czy Byrona – mówił Jerzy Buzek. To, że w swojej naiwnej retoryce nadużywa Buzek słów „zawsze” i „wszyscy” to już standard. Oczywiście jego lichy wywód to dowód na podobieństwo językowe, a nie tożsamość narodową. Ale to wszystko się nie liczy, skoro walczymy o polski, centralny Śląsk – prowincję, którą należy spolonizować. I to jeszcze, że Buzek stwierdził sam o sobie: - Przybywam tu jako Ślązak, Polak i przewodniczący parlamentu, reprezentującego 500 milionów Europejczyków. Przewodniczący parlamentu reprezentującego 500 milionów Europejczyków. Nieźle – to się nazywa reprezentacja. Reprezentacja 500 miliona frazesów.

np.
http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20110506/REGION/621972436

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz